Podróż

Odkrywamy nowe miejsca, smaki,  emocje, zwyczaje ale i samego siebie. Małe i duże odkrycia nas kształtują , zmieniają nasze podejście do świata, kształtują poglądy. W dobie szerokiego dostępu do informacji, można odwiedzić najdalsze zakątki świata nie ruszając się z przed komputera czy telewizora, ale ten rodzaj „podróżowania” może tylko tworzyć marzenia i wyobrażenia, które często w rzeczywistości wyglądają inaczej.



Często nie jesteśmy już podróżnikami, a pasażerami a zamiast bagażu na wyprawę wystarcza karta kredytowa. Od wieków nie zmieniło się jedno, potrzebne są miejsca - przystanki w podróży, gdzie można odpocząć, przespać się , posilić, zatankować , czy jak dawniej wymienić konie lub je po prostu dobrze nakarmić czy podkuć. Taka potrzeba występowała i nadal istnieje w każdym zakątku świata, bo ciekawość świata ma swoje wymagania, a te zmieniają ją wraz z rozwojem cywilizacji i dróg.

 

W odległych czasach, gdy większość kontynentu europejskiego była pokryta gęstymi lasami, dogodną i możliwie bezpieczną drogą została droga morska lub rzeczna. Począwszy od terenów bliskich Morza Bałtyckiego,  w dogodnych miejscach zakładano magazyny, składy towarowe i z tych miejsc zaczynano podróże w głąb lądu, tworząc kolejne bazy towarowe, najczęściej dobrze ukryte. Ich położenie uzależnione było pory roku, rzeźby terenu. Życie koncentrowało się w mniejszych lub większych osadach, grodach, najczęściej samowystarczalnych, ze słabą rozwiniętą komunikacją.

 

Ówczesne drogi, szlaki handlowe, nawet te międzynarodowe, nie były to traktami ale kierunkami podróży, określane punktami postoju, oddalonych od siebie zazwyczaj do  25 kilometrów – tyle ile pieszo z objuczonymi zwierzętami można było dziennie pokonać. W raz z rozwojem państwowości, która w Polsce wykształciła się dość późno w stosunku do sąsiadów, zaistniała potrzeba wytyczania, budowania dróg i grobli aby sprawnie funkcjonowała administracja, a rozwój nowo powstających osad i wymiana dóbr była płynniejsza i szeroko dostępna. Przy ważniejszych szlakach zakładano karczmy, których funkcja była szersza niż w nam współczesnym rozumieniu, czy praktyce kilka wieków później. Miejsca noclegowe znajdowały się w oborze, przy zwierzętach lub oddzielnych pomieszczeniach wysypanych sieczką lub słomą. Podróżni zazwyczaj zagraniczni chcąc spać na łóżku i w pościeli musieli ją ze sobą przywieźć. Wokół karczmy osiedlali się rzemieślnicy, zwłaszcza piekarze, rzeźnicy, kowale, kwitła też wymiana handlowa.

 

Wieki średnie zmieniły podejście człowieka do drogi. W latach starożytnych „droga” była chełbiona, miała olbrzymie znaczeni również kulturalne bez względu na swoją jakość, w średniowieczu  zaś się symbolem zła. Przy nich budowano przytułki dla obłąkanych, na rozstajach palono na stosie czarownice, wykonywano kary śmierci przez ścięcie, wieszano złoczyńców. Dało to początek wielu opowieściom, historii o demonach, duchach funkcjonujących w lokalnych kulturach do dnia dzisiejszego. Działo się tak nie tylko w Polsce ale i całej Europie.

 

W XV i XVI wieku podróżowano dla przyjemności i konieczności. Polska zajmowała ważne miejsce wśród potęg politycznych Europy, Modne stały się podróże, konieczne ze względu na podejmowanie studiów przez Polaków różnego stanu (zarówno szlachta, mieszczanie jaki i chłopi) na zachodnioeuropejskich uczelniach. W Polsce nie istniała komunikacja zbiorowa, mimo, że dyliżanse nie były nowością, dlatego podróż wymagała odpowiedniego przygotowania. Podróżni brali ze sobą garderobę na różne pory roku, zastawę stołową, zapasy jedzenia, piecyki do opalania karet i namiotów, zamożniejsi również służbę.

 

Przy drogach nadal funkcjonowały karczmy i zajazdy. Nie cieszyły się one jednak dobrą sławą. Były miejscem spotkań wszystkich stanów społecznych. Służyły one rozrywce, tańcom, pijaństwu, hazardowi. Nieprzygotowanie karczm i zajazdów dla podróżujących wynikało ze zwyczajów panujących w Polsce. Szlachta zatrzymywała się na dworach, kupcy zaś w miastach. Nieposiadanie własnych koni i potrzeba ich wymiany była „upokarzająca” i haniebna, dlatego też dla takich usług nie było popytu. Dla cudzoziemców niezrozumiałe więc były braki miejsc noclegowych, wyżywienia i krytykowane, zwłaszcza niesmaczne potrawy ówcześnie doprawiane dzięglem, uważanym za lekarstwo na wszystko. 

 

Władztwo państwa chcąc zjednać sobie możnowładców często ich uprzywilejowywał, a apogeum takiego stanu przypadło na XVII wiek. W związku z duża bezkarnością modą stały się napady rabunkowe na przejeżdżających kupców i dygnitarzy, ale również najazdy na dwory i majątki sąsiadów organizowane przez szlachtę. Powstały regularne grupy, bandy trudniące się powyższym, niejednokrotnie walczące również ze sobą. Wysokie kary, nawet cielesne nie polepszały sytuacji, bo z kary można było się wykupić. Dotyczyło to zwłaszcza południowych części ówczesnego kraju.

 

Ratunkiem dla takiego stanu rzeczy były zajazdy pocztowe. W XVIII wieku, po raz pierwszy w historii, polski król otrzymywał dochód z poczt. Stało się to motorem do uporządkowania i rozbudowy sieci dróg pocztowych, które  w zaledwie kilka lat stanowiły 750 mil na 22 traktach. Poczta została zwolniona z wszelkich ceł, myt i przymusowych kwaterunków. Stacje pocztowe tworzono w miastach i miasteczkach co 2-6 mil i one przejęły role gościńców dla podróżnych, posiadając stajnie, pokoje gościnne i wyżywienie. Rozwój poczty uczynił wiele dróg handlowych drugorzędnymi lub lokalnymi, przeobraziło sieć drogową w pajęczynę, w której centrum znajdowała się Warszawa. Nadal jednak nie funkcjonowały przewozy pasażerskie.

W późniejszych czasach zaborcy regulowali sprawy zajazdów drogowych, nadając odpowiednie uprawnienia indywidualnym karczmarzom zarówno co do lokalizacji, jak i zakresu świadczonych usług. W czasach Jeneralnej Dyrekcji Dróg – Christiani określał nawet wygląd zajazdów, narzucając im jednakowy wygląd, by w infrastrukturze drogowej którą budował łatwo można było odróżnić budynki spełniające użyteczność dla podróżujących.

 

Pojawienie się samochodu, nie spowodowało gwałtownej zmiany w ilości odbywanych podróży. Pierwsza stacja benzynowa (nazywana pompą) została wybudowana w Warszawie dopiero w 1924 roku. Wcześniej podróżni zaopatrywali się z paliwo w aptekach i składach chemicznych. We wschodniej części kraju jeszcze długo przyszło czekać na luksus „tankowania”. Podróżowanie automobilem zatem ograniczała ilość zabranego ze sobą paliwa.

 

O podróżujących drogowcy nie zapomnieli w latach międzywojennych i powojennych. Rozbudowa sieci drogowych i upowszechnienie transportu zbiorowego wymusiło udogodnienia. Szczyt państwowej troski o podróżnych oprócz starań o bezpieczeństwo na drogach pokazują lata 60 i 70 XX wieku, gdy budowano i urządzano piękne parkingi przy drogach, obsadzane kwiatami i przyozdabiane rzeźbami, w zaciszach lasów, z altanami, toaletami. Ile się zmieniło od tamtych lat? Na to pytanie każdy sam odpowie, gdy tylko wyjedzie w swoją podróż, a na drogę dedykujemy Państwu strofę wiersza Zbigniewa Herberta „Podróż”.

 

„Jeśli wybierasz się w podróż niech będzie to podróż długa
wędrowanie pozornie bez celu błądzenie po omacku
żebyś nie tylko oczami ale także dotykiem poznał szorstkość ziemi
i abyś całą skórą zmierzył się ze światem (…)”